Przejdź do głównej zawartości

Co piszczy w Rurrenabaque.

Rurrenabaque to male miasteczko w polnocno- zachodniej Boliwii, otoczone lasem tropikalnym. Jest to baza do wycieczek do Parku Narodowego Madidi. Podstawa gospodarki jest turyzm, co drugi budynek to agencja turystyczna oferujaca wycieczki do dzungli lub na stepy, hostel albo restauracja.

Mi sie wydaje, ze tu wszystko gryzie i dostaje paranoi idac do lazienki, albo bije sie policzku widzac splywajaca krople potu. Jednego dnia przyssal sie do mojej spudnicy motyl i zaczelam sie odpedzac od niego jak glupia. Prawdopodobnie byla to zwyla, piekna mariposa, ale ja widzialam w niej potwora. Skad sie to wzielo...
Komary sa tu dla najmniejszym problemem. Gryzie mnie wszystko inne: mrowki, muszki, i inne stworzenia. Biorac prysznic zostalam uzadlona przez skorpiona, a lazienke dziele z tarantula. Jeden ze znajomych, ktory jest przewodnikiem po dzungli dostal zakazenia, bo pewien robak postanowil zamieszkac w jego ciele, wyciagnac go sie da, ale z roznym skutkiem. Gdyby nie te filmy, ktorych sie naogladalam, moze bym nie wpadala w taka panike, ale tak, to wole w nocy sikac do butelki, niz isc do lazienki.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Komu w droge...

Po miesiacu i pol spedzonym w Rurrenabaque... gdzie bywalo roznie, opuszczam to miejsce z mnostwem pozytywnych wspomnien. Juz tesknie za tutejszym tokiem zycia, za ludzmi, za dzungla i za Serere (ekoreserwat), gdzie zyje sie bez elektrycznosci, wstaje ze wschodem slonca i wyciem wyjcow, idac na sniadanie wybiega ci pod nogi maly pekari Chico, papuga wita cie slowami 'puta', gdzie goni sie malpe, ktora ukradla dzem i odgania druga, ktora probuje wkrasc sie do kuchni, po lesie chodzi sie z tapirami, a zachod slonca oglada z kapibara... taka zwykla, szara rzeczywistosc. Piekne miejsce, szkoda, ze wraz z turystami przybywa zachodni styl zycia, z ktorym Indianie nie umieja sobie poradzic. Wyrzucaja smieci do rzeki, wycinaja drzewa, duze hektary lasow przeznacza sie na uprawy trzciny cukrowej albo na pastwiska dla bydla. Deforestacja jest tu duzym problemem i zmiany klimatu z tym zwiazane rowniez. Upaly, powodzie, osypywanie sie ziemi... i niestety w ramach "progresu" wy...

Opieka zdrowotna w Brazylii.

O szpitalach w różnych krajach mogłabym napisać ksiażkę. Chociaż, nie należę do osób bardzo chorowitych, przytrafia mi się wiele `przygód zdrowotnych`, o których, nawet jakbym chciała, zapomnieć nie dają mi pozostałe blizny. Jak się leczyć w Brazylii. W moim przypadku moje ubezpieczenie (Euro 26) okazało się przysłowiową `kulą u nogi`, powodem ogromnego stresu i na dodatek straty pieniedzy. Brazylia do krajów tanich nie należy (zwłaszcza duże miasta) i tak samo szpitale mogż być nieprzyjemnie drogie. Z moim problemem żołądkowym zgłosiłam się na ubezpieczenie, zostałam skierowana do szpitala, który okazał się najdroższym szpitalem w São Paulo. Za wizytę obejmującą rozmowę z lekarzem i badania kału i krwi, za które w Polsce zapłaciłabym może 200 zl, dostałam rachunek na 2800 reali (czyli 3400 zl)!! Nie jest do dla mnie suma mała, złaszcza, ze w tym czasie były to moje prawie osatatnie oszczędności i co się okazało, firma mnie ubezpieczająca nie miała umowy z owym szpitalem i rach...

Machu Picchu... que bonito Machu Picchu...

Machu Picchu trzeba zobaczyc, chociaz cena wizyty przeraza. Kupujac wycieczke w agencji placi sie w dolarach, 5- dniowa wyprawa szlakiem Inkow kosztuje ponad 500 dolarow. Najtansza opcja jest: bus, pieszo, pieszo, pieszo.... pieszo, bus. Taki dwudniwy wypad kosztowal mnie okolo 300 soli (80 euro). Z Cusco udalismy sie autobusem do Santa Maria (20 soli) z Santa Maria do Hydroelectrica (15 soli). Nie ma busów bezposrednich i nie ruszaja z glownego terminala w Cusco tylko z terminala Ollataytambo. Z Hydroelectrica pieszo do Aguas Calientes jakies 10 km. Cala podroz zajmuje okolo 10 godzin. Nocleg w Aguas Calientes kosztuje 20 soli, zjesc da sie za 15 soli. Na podboj Machu Picchu ruszylismy z samego rana, pobudka o 4, szybkie sniadanie i wraz ze wschodem slonca wyszlismy na szlak. My czyli Jair kolega z hostelu- kolumbijczyk, Miguel Gomez- czyli Joseph z Australii, ktorego rodzice sa Polakami, Fanny- Francja i ja. Po dlugiej wspinaczce, ujawania sie przed nami wzgorze Huaynapicchu i za c...