Przejdź do głównej zawartości

Autobusem... czy taksowka

- Skad odjezdza autobus do Santa Clara?
- Tam, czekaj na przystanku.
Czekam, czekam. Autobusu nie ma.
- Przepraszam o ktorej odjezdza autobus do Santa Clara?
- O 7.20.
- Z przystanku?
- Nie z peronu, tam. Usiadz i czekaj.
Usiadlam i czekam.
- Czekasz na autobus do Santa Clara?- usiadla kolo mnie pewna pani.
- Tak.
- Masz. To jest jakby rezerwacja.
Dostalam malutka karteczke wielkosci 1 na 2 cm, z jakimis 3 cyferkami.
- Masz kubanskie pieniadze.
- Ile kosztuje bilet?
- 1.45 pesos cubanos
!!!!! Za godzine jazdy autobusem dla turystow zaplacilam 6 CUC czyli 150 pesos cubanos. Teraz za poltora- godzinna jazde zaplacilam tylko 1.45!
- Chodz!
Trzeba bylo sie przepchac przez tlum i jakos przeskoczyc z plecakiem przez bramke. Ale bez problemu wsiadlam do kubanskiego autobusu.
Postanowilam tak dalej.
- Skad odjezdzaja autobusy do Havany?
- Z innego terminalu. Autobus kosztuje 57 pesos cubanos (2 CUC). Jak chcesz mozesz wziac taksowke za 10 CUC.
- Naprawde!

- Przepraszam, gdzie moge kupic bilet do Havany.
- Tam jest biuro Viazul.
- A normalny autobus?
- A masz kubanski dowod?
- Nie.
- Tam jest biuro Viazul.
Autobus dla turystow z Santa Cruz do Havany kosztuje 18 CUC. Postanowilam wiec wziac taksowe, ktora dla turystow nie kosztuje 10 CUC, tylko 20, lub 15, udalo mi sie utargowac do 13. Wiec w sumie i tak bylam do przodu.

Niestety turysta na Kubie musi wydac okreslona ilosc pieniedzy. Jakby kubanski rzad chcial powiedziec: Kuba jest dla Kubanczykow. Od innych chca tylko pieniadze. Jak nie masz pieniedzy, to nie przyjezdzaj na Kube.
 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Autokarowe opowiesci.

Z Potosi wybralam sie do La Paz. Oczywiscie, zeby nie bylo za dobrze siedzialam obok bardzo pijanego pana :/ Naszczescie szbko zasnal i spal cala droge, a siedzenia byly dosc szerokie, ze nie odczulam za bardzo jego obecnosci. Zasnelam i ja. Autobus sie zatrzymal. Ludzie zaczeli wychodzic i wchodzic i wychodzic. Zamieszanie. Przestraszylam sie, ze to juz La Paz. Ktos zaczal machac do mnie przez okno i zauwazylam, ze ktos inny chwycil moja torbe. Nieeee!!!! Wybieglam z autobusu oplatana w chustke, z kortka zwisajaca z jednego ramienia. Nawet nie wiedzialam co krzyczec, wszyscy widzieli, jak zlodziej uciekal z moja torba i nic. Nic. Dogonilam go, zlapalam za reke, ale zaczal uciekac coraz szybciej. Nie wiedzialam co sie dzieje. Ktos zaczal krzyczec do mnie z tylu. Odwrocilam sie. Moja torba lezala na ziemi. Ufff. Chyba byla za ciezka, zeby z nia uciekac. Nie bylo to jeszcze La Paz. Dalsza droge siedzialam jak na szpilkach, sciskajac moja torbe w obieciach. A poza tym La Paz jest ca

Jak przetrwać w São Paulo...

São Paulo to największe miasto Brazylii i jedno z największych na świecie. Skupisko prawie 12 mln ludzi, eldorado poszukujących pracy. Miasto pośpiechu, korków, kolejek i wiecznej frustracji... przynajmniej dla mnie. Zostałam bez pieniedzy, dzięki mojemu ubezpieczeniu, więc zaczełam szukać pracy. Żeby dostać wizę pracowniczą, potrzeba cudu... ślubu, albo kontraktu w firmie, której bardzo na danym pracowniku zależy. Jeżeli żadne z powyższych nie dotyczy, trzeba sobie poradzić inaczej. Trochę dzięki pomocy znajomych, trochę dzieki "głupi ma szczęście" dostałam prace: w hostelu i w szkole językowej. Znaleźć pracę w hostelu jest łatwo, bardziej to działa na zasadzie wolontaritu "praca za łóżko", ale można też ustalić płacę pieniężną, niestety duża ona nie jest, około R$6 za godz, czyli za 8-godzinny shift R$ 48. Ucząc angielskiego można zarobić więcej. Za lekcje prywatne dostaje się R$50-120. Jeżeli, ktoś ma znajomych lub jest dobry w poszukiwaniu studentów, poleca